Bruksela w 35 godzin – jak się przygotować, żeby wyjazd miał sens?

Wstawanie rano do etatowej pracy jest moim największym koszmarem i nawet kiedy za oknem jest już jasno, czuję, jakby mnie wybudzono w środku nocy. Pobudka o 3 nad ranem w sobotę, ze świadomością, że samolot startuje o 6:00, jest dla mnie najprostszą sprawą na świecie. Na ostatni weekend zimy, w połowie marca, znalazłam bilety do Brukseli Charleroi z Warszawy Modlin za 50zł w dwie strony. Wyleciałam o 6 rano w sobotę, wróciłam do centrum Warszawy około 21:30 w niedzielę. Jak się przygotować, żeby city break był miłym wspomnieniem? Co zrobić, aby zwiedzić miasto, a jednocześnie odpocząć?

1. Plecak

Trzeba pamiętać, że na miejscu będzie na tyle mało czasu, że nie zawsze opłaca się jechać do hostelu od razu po przylocie, poza tym hostel przeważnie przyjmuje gości dopiero popołudniu. Warto zatem przemyśleć, gdzie zostawić bagaż na przedpołudnie, żeby nam nie przeszkadzał. Przetestowałam kilka opcji, jednak niezależnie od podjętej decyzji warto przemyśleć jeszcze w domu, czy na pewno wszystko jest nam potrzebne. Kiedy jadę gdzieś na dwa dni, zwykle mam plecak na tyle lekki, żeby można było chodzić z nim, nie obciążając zbytnio pleców. Nie potrzebujemy przecież kilku kremów, a te najpotrzebniejsze kosmetyki warto mieć w małych pojemniczkach. Zawsze pakuję plecak tak, żeby nie był wypełniony po brzegi, by móc dopakować wodę, czy niepotrzebną w tym momencie czapkę czy rękawiczki. W Brukseli praktycznie cały czas chodziłam z nim na plecach, gdyby był przeładowany, zapamiętałabym z wyjazdu tylko jego ciężar i ból pleców. Czasami opłaca się też sprawdzić, czy na dworcu nie ma szafek do przechowywania. Ten sposób przyda się, kiedy wiemy, że wrócimy w to samo miejsce, żeby np. ruszyć w dalszą drogę. Wtedy dobrze mieć mały worek lub torebkę na drobne rzeczy, którą weźmiemy ze sobą podczas zwiedzania.

plecak na plecy i w drogę!

2. Nie planuj za dużo

24 muzea, 3 dzielnice z pięknym graffiti, 2 wielkie parki i cała lista najlepszych restauracji? No w żadnym mieście nie da się zobaczyć wszystkiego w tak krótkim czasie. A jeśli nawet by się dało, to po takim maratonie przyda się co najmniej kilka dni dodatkowego urlopu, a prawdopodobnie miasto będzie nam się kojarzyć wyłącznie z biegiem na czas. Kiedy kupowałam bilet do stolicy Belgii zaplanowałam, że zobaczę Muzeum Magritte’a i zjem frytki belgijskie. Tyle. Oczywiście wiedziałam, że na pewno zobaczę więcej, ale nie planowałam całej listy miejsc do odwiedzenia, bo wiedziałam, że nie uda mi się “odhaczyć” wszystkiego. Ostatecznie okazało się, że odwiedziłam całe Royal Museum, czyli kompleks 3 muzeów, a także Muzeum figurek z komiksów. Zjadłam też więcej belgijskich specjałów, niż tylko te wymarzone frytki. 

Cel wizyty w Brukseli: Muzeum Magritte’a

3. Studiowanie mapy

To moje ulubione zajęcie 🙂 To, że nie zobaczę wszystkiego, nie oznacza, że nie chcę wiedzieć, jakie mam możliwości na wypadek deszczu, albo nudy :).

Zwykle sprawdzam i zaznaczam od razu w google maps gdzie co leży, żeby można było po drodze wejść. Czytam opinie blogerów, polecajki w przewodnikach, wpisy w trip advisor. Kiedy coś mi się podoba, wpisuję na swoją listę “na wszelki”. Nie wiadomo, kiedy przyjdzie nam ochota na zjedzenie czegoś, czy powłóczenie się po parku. Wtedy warto wybrać najlepsze rzeczy, które może zaoferować nam miasto. Dzięki temu, podczas naszego nieśpiesznego spaceru po dzielnicy europejskiej, zauważyłam, że wystarczy przejść kilometr, żeby zobaczyć Notre-Dame du Sablon w Brukseli, kościół, reprezentujący gotyk brabancki.

Notre-Dame du Sablon w Brukseli

 4.  Zupka chińska zawsze w pogotowiu

Od kilku lat zawsze na dnie mojego plecaka leży zupka chińska. Jest to konsekwencją przygody w śnieżnym Sztokholmie, jaką przeżyłyśmy z Wiktorią. Z powodu zmiany trasy pociągu, oddaliłyśmy się od naszego hostelu obok lotniska o około 50 km. Jakimś cudem, pomimo wielkiej śnieżycy, udało nam się dotrzeć taksówką przed północą na miejsce. Nie miałyśmy niestety nic do jedzenia, a wszystkie sklepy były już zamknięte. Uratowały nas zupki chińskie, które podarował Wiktorii serbski kolega. Oczywiście nie sugeruję tutaj, że to jest obowiązkowe wyposażenie każdego ekwipunku, jednak dobrze mieć jakąś przekąskę, która uratuje nas w trudnej sytuacji, kiedy na przykład z powodu sjesty zostaną zamknięte bary wcześniej niż przypuszczamy. Jeśli chodzi o rzeczy must-have, zawsze myślę też o plastrach i podstawowych lekarstwach. To nie są ciężkie rzeczy, a jak rozboli nas brzuch, czy otrze but, takie wynalazki będą zbawieniem i zapomnimy o problemach w ciągu chwili. 

W Brukseli nie chodzi się głodnym 🙂

5. Dokumenty

Żeby wyjazd był samą przyjemnością, najlepiej przygotować podstawowe rzeczy w domu. Zawsze robię screen adresu i nr telefonu hostelu czy apartamentu, na wypadek braku wi-fi. Jeśli jadę z kimś staram się wysłać te informacje na naszą konwersację. Papiery lotniskowe, jeśli mogę, drukuję i wkładam do przewodnika. Ostatnie dwa lata, w związku z pandemią, wyjazdy to istny papierkowy labirynt. PLF, czyli dokument wjazdowy, certyfikat kowidowy… jest tego sporo. Dobrze jest sprawdzić przed wyjazdem, czy na pewno wszystko mamy, żeby nie denerwować się na lotnisku. 35 godzin to za mało, żeby fundować sobie dodatkowy stres, prawda? W marcu, aby wjechać do Brukseli, trzeba było mieć wypełniony PLF, jednak nikt nie sprawdził nam po przylocie żadnych dokumentów, nawet tych kowidowych. W Atenach, w lutym, sytuacja była zupełnie inna, byliśmy dokładnie sprawdzani, a wiele osób miało robiony test kowidowy na lotnisku. 

Royal Museum w Brukseli – tak wyglądam, kiedy sprawdzam po raz setny wszystkie obostrzenia 😀

6. Jak tu zaoszczędzić?

I znowu, najlepiej jest poczytać przed wyjazdem o specyfice danego miasta. Na lotnisku w Brukseli zorientowałam się, że przez internet można kupić bilet na transfer o 2,5 euro niższy niż na miejscu. Przegapiłam więc jeden autobus (20 minut straty), żeby kupić go online. W końcu 5 euro to wartość belgijskiego śniadania w centrum, które sobie zafundowałyśmy od razu po przyjeździe. 

Muzea oferują zniżki dla studentów, warto się temu przyjrzeć przed zakupem biletów. Jeśli macie pragnienie jechać gdzieś komunikacją miejską i zobaczyć co najmniej 3 muzea, a nie jesteście studentami, warto zastanowić się nad Brussels Card na 1 dzień, która daje nielimitowane przejazdy komunikacją miejską i bezpłatny wstęp do kilkudziesięciu muzeów. Ja miałam nocleg wykupiony w centrum i nie potrzebowałam transportu, więc ta opcja nie bardzo mi się opłacała, ale w czeskim Brnie, mając podobną kartę, bardzo zaoszczędziłam. Brussels Card można kupić online https://visit.brussels/ lub w punktach turystycznych.

jak głosi Internet, w Belgii przeważnie je się słodkie śniadania.
,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O MNIE

Jeśli szukasz pomysłów na krótki wyjazd po Europie, dobrze trafiłeś! Admiratorka porannej kawy, europejskiego kina i bałkańskich klimatów zaprasza na przygody szlakiem niecodziennych atrakcji w stolicach i miasteczkach.

OSTATNIE POSTY

KATEGORIE