Sarajewo z serbskim biurem podróży

Nigdy nie jeżdżę na wycieczki zorganizowane. Wyjątkiem od tej reguły był weekendowy wyjazd erasmusowy z Belgradu do Sarajewa, organizowany przez jakąś serbską firmę turystyczną. Współcierpiętnikami tej wyprawy byli erasmusowi studenci z Belgradu i Nowego Sadu. Był to pierwszy i ostatni raz, kiedy wybrałam się na wyjazd z biurem podróży.

Za zawrotną sumę 100 euro mieliśmy mieć 3-dniowe zwiedzanie Sarajewa. W cenę wliczono 3 gwiazdkowy (hahah) hotel ze śniadaniem, transport, przewodnika, bilety wstępu. Od początku wszystko było nie tak. Wyjazd z Belgradu miał być o 7. Była końcówka listopada – staliśmy o wyznaczonej godzinie na parkingu na peryferiach miasta czekając na autobus, który miał przyjechać z Nowego Sadu. Spóźniony był ponad godzinę. Pilot nie poinformował nas o tym opóźnieniu – okazało się, że czekano na jednego studenta, który… zaspał! Na szczęście koleżanka mieszkała w bloku nieopodal, zimny poranek przesiedzieliśmy na klatce schodowej. Kiedy udało nam się wyjechać z Belgradu okazało się, że robimy postój na obiad na granicy serbsko-bośniackiej. Nikt nie miał ochoty jeść obiadu o 12 godzinie w jakimś śmierdzącym i drogim zajeździe. Nie mieliśmy nic do powiedzenia, trzeba było przeczekać godzinę słonecznego popołudnia.

Rzeka Drina na granicy Serbii z Bośnią

Momentem kulminacyjnym naszego rozczarowania był dojazd do hotelu. Za taką cenę wycieczki w Bośni byliśmy przekonani, że warunki w hotelu będą przyzwoite. Niestety. Hotel był na peryferiach miasteczka (35min pieszo od starego miasta = konieczne było zamawianie wieczorem taksówki, gdyż żadnej komunikacji miejskiej nie było). W pokojach albo upał, bo kaloryfery nie miały regulacji, albo zimna woda pod prysznicem. Można było wybrać :D. Smród papierosowy typowy dla regionu dopełnił czary goryczy. 

ileż tych gwiazdek ma ten “hotel”

No i mieliśmy być o 14/15, byliśmy w hotelu koło 17. Głodni, zmarznięci, i zirytowani zostaliśmy zabrani do centrum ciemnego już miasta na: zwiedzanie z przewodnikiem. Mimo, że przewodniczka mówiła naprawdę ciekawe rzeczy, a miastem jestem zafascynowana do dziś, nie mieliśmy siły chodzić dłużej od zabytku do zabytku. „Uciekliśmy” na rzecz jedzenia, które uratowało nam życie tego dnia.

Kolejnego dnia mieliśmy mieć dzień na zwiedzanie, a w niedzielę przed wyjazdem w planie było zobaczenie parku Vrelo Bosne, a stamtąd powrót do Belgradu. Przewodnik wymyślił, że park zwiedzimy w sobotę, natomiast w niedzielę od razu po śniadaniu wrócimy do Belgradu 😀 Tak też się stało, kosztem skrócenia o pół dnia naszego wyjazdu. 

wstęp do Vrelo Bosne za 3zł – to te bilety wstępu, które mieliśmy w cenie wycieczki

Gdy zachęcano nas do wzięcia udziału w wycieczce, mówiono jeszcze o fakultatywnym wyjeździe do Mostaru. Jednak w autobusie okazało się, że wycieczka może odbyć się tylko wtedy, kiedy pojadą wszyscy. Z powodu opóźnienia nie zobaczylibyśmy w ogóle Sarajewa. Przewodnik był tak złym organizatorem, że nasi serbscy przyjaciele-studenci zaczęli go we wszystkim wyręczać. Nie rozumiem jak można wysłać na wycieczkę tak niekompetentnego człowieka. I jak można wziąć za cały ten cyrk tyle pieniędzy w Serbii, w której powinno być mimo wszystko taniej.

hotelowy ochroniarz przyszedł się zaprzyjaźnić

Mimo fatalnego weekendu, Sarajewo zapamiętałam jako piękne, orientalne miasto, do którego koniecznie muszę wrócić.

,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O MNIE

Jeśli szukasz pomysłów na krótki wyjazd po Europie, dobrze trafiłeś! Admiratorka porannej kawy, europejskiego kina i bałkańskich klimatów zaprasza na przygody szlakiem niecodziennych atrakcji w stolicach i miasteczkach.

OSTATNIE POSTY

KATEGORIE