Mołdawia okazała się świetnym kierunkiem na kilkudniowy reset w ciekawym i niedrogim miejscu. Szczególną uwagę na ten kraj powinni zwrócić miłośnicy architektury, a zwłaszcza brutalizmu. Cudownych betonowych kształtów z lat 70. i kolorowych mozaik z czasów radzieckich jest tu cała masa. Widziałam tylko kilka z nich i liczę, że kiedyś wrócę po więcej.
Cyrk
Chociaż nie można wejść do środka, spędziliśmy obok tego budynku bardzo dużo czasu, bo jest niezwykle fotogeniczny. W internecie są różne informacje dot. zamknięcia cyrku. Podobno obiekt jest nieczynny od 2004 roku, ale widziałam reklamy koncertów/występów, które odbywały się tam później. Turyści pisali, że kiedyś można było wejść do środka, ale we wrześniu bramy były dobrze ogrodzone. W 1981 roku nowo wybudowany budynek zrobił niemałe wrażenie, dostał nawet Nagrodę Państwową Mołdawskiej Republiki Radzieckiej. Nad wejściem przechodniom przyglądają się klauny, rzeźby stworzone przez Matveya Levinsona w 1988 roku. Betonowy budynek powstał na terenie miejskiego cmentarza, a swoim kształtem nawiązuję do narodowego tańca hora.
INFORMACJE PRAKTYCZNE: Z samego centrum (tj. z Soboru Centralnego) do cyrku można dojść na piechotę (ok. 30 min), można podjechać trolejbusem/autobusem. My zrobiliśmy długi spacer z centrum i połączyliśmy ze zwiedzaniem Muzeum Puszkina (jest po drodze). Do środka niestety nie można teraz wejść, budynek jest ogrodzony (dane z 09.2025)
TUTAJ jest odnośnik do mapki z zaznaczonym cyrkiem 🙂






Romaszka
To kolejne piękne brzydactwo, do którego długo szliśmy i nie żałujemy 🙂 Blok ten nazywany jest romaszką, romanitą, albo kolbą kukurydzy. Powstał w latach 80. i był to wówczas najwyższy blok w mieście. W środku dzisiaj wciąż mieszkają ludzie, chociaż blok wymaga generalnego remontu. Po przyjeździe znalazłam krótki film dokumentalny w reż. Michała Szcześniaka o budynku i jego mieszkańcach – tutaj zostawiam link.
INFORMACJE PRAKTYCZNE: Dojazd nie jest najprostszy. Z centrum (Sobór Centralny) można dojechać trolejbusem nr 7. My wysiedliśmy w pobliżu szpitala miejskiego, kiedy wracaliśmy z winiarni Milestii Mici i stamtąd szliśmy ok. 20min na piechotę. Miałam pomysł, by wracać przez park Valea Trandafirilor (by zobaczyć sowiecką mozaikę Jurija Gagarina), ale głód pokrzyżował nam plany.
TUTAJ jest odnośnik do mapki z zaznaczonym budynkiem 🙂




Narodowe Muzeum Sztuki Mołdawii
Na zewnątrz nie wygląda, żeby to było duże muzeum. W środku za to korytarze wydają się nie mieć końca. Niemniej, spacer jest niezwykle ciekawy. Na początku, jak to w muzeach narodowych bywa, pierwsze sale poświęcone są średniowiecznym zabytkom, między innymi ikonom. Duża część muzeum to sale ze współczesnymi wystawami czasowymi. Wtedy była to wystawa fotografa Mihai Țopescu, który w różnych przestrzeniach ustawiał kolorowe patyki. Częścią wystawy były zresztą same te patyki. Ja zwróciłam uwagę na salę ze stałą wystawą poświęconą malarstwu XIX wiecznemu. Na jednej ze ścian wisi obraz rosyjskiego malarza Iwana Szyszkina, który znany był z leśnych pejzaży, a także obraz Iwana Ajwazowskiego, który tworzył morskie krajobrazy.
INFORMACJE PRAKTYCZNE: Muzeum Sztuki jest obok Muzeum Historii Mołdawii, można tam od razu zajrzeć. Bilet normalny kosztuje 50 MDL (ok. 10 złotych). Można płacić kartą. Godziny otwarcia i cennik dostępny jest na ich oficjalnej stronie.











Muzeum Puszkina
Nie miałam pojęcia, że Puszkin tu mieszkał, a okazało się, że a i owszem, całkiem długo. Po wejściu przez bramę na podwórko zobaczycie zapewne kotki 😀 Po lewej stronie będzie chatka, w której faktycznie mieszkał pisarz. Tam zrekonstruowano przestrzeń, wstawiając meble z epoki, czyli z początku XIX wieku, ale nie te same, które były w mieszkaniu Puszkina. W domku po prawej stronie jest kilka sal, w których znajdziecie większość muzealnych eksponatów i poznacie biografię artysty. Pisarz został zesłany do Besarabii i wtedy właśnie trafił do Kiszyniowa. W tym mieszkaniu, w którym dzisiaj jest muzeum, mieszkał zaledwie przez 2 lub 3 miesiące w 1820 roku. W Kiszyniowie mieszkał łącznie 2 lata.
INFORMACJE PRAKTYCZNE: Bilet kosztuje 30 MDL, płatne tylko gotówką. Bileterki mówią po rosyjsku, informacje na ścianach są też po angielsku.
TUTAJ jest mapka z zaznaczonym muzeum.






Sowieckie mozaiki
O tym, że Kiszyniów ozdobiony jest pięknymi sowieckimi mozaikami, dowiedziałam się dopiero będąc na miejscu. Podczas następnej wizyty planuję zrobić spacer po mieście w poszukiwaniu ich wszystkich. Udało mi się stworzyć mapkę (jest na dole), w której zapisane są wszystkie mozaiki, o których istnieniu wiem. Skarbnicą wiedzy w internecie na ten temat jest ten blog (też z mapką) oraz ten blog.
Ja dotarłam do dwóch mozaik. Jedna z nich zdobi wnętrze dworca autobusowego, a druga znajduje się na fasadzie Opery Narodowej (od strony Pałacu Prezydenckiego). Moją wyobraźnią zawładnęły też mozaiki: matematyki, królowej nauk, Gagarina oraz mozaika w fontannie, ale widziałam je tylko online.







Jezioro i schody
O tym miejscu pisać za dużo nie trzeba, bo pojawia się w każdym blogu i przewodniku. To w sumie jedyne miejsce, w którym usłyszałam Polaków 🙂 Nad jeziorko warto wybrać się popołudniu, słońce ładnie wtedy oświetla schody kaskadowe. Na deptaku wokół akwenu spędzają wolny czas mieszkańcy stolicy w różnoraki sposób, jak to na promenadach bywa. Są ścieżki rowerowe, ludzie biegają, jeżdżą na rolkach, spacerują z dziećmi. Około 10 minut spacerem od schodów jest strefa gastronomiczna, można coś zjeść w droższych restauracjach, ale są też zwykłe bary. Jak jest ładna pogoda, warto usiąść na plaży, kupić gofra czy watę cukrową (jest taka opcja) i poczilować z widokiem na wodę.
Jeśli zejdziecie po schodach i skręcicie w prawo, wypatrujcie nad samym brzegiem jeziorka pomnik Małego Księcia. Jest on baaaardzo mały, więc trzeba szukać uważnie. W tym parku to nie jedyny pomnik, który można zobaczyć. Po przeciwnej stronie jeziora stoi pomnik Lenina. Ja do niego nie dotarłam, ale łatwo go namierzyć na mapie.
UWAGA! Są publiczne toalety, kosztują grosze, ale trzeba mieć gotówkę. Przed wejściem do kabiny należy wziąć papier (ja o tym nie wiedziałam). Toalety babskie są typu tureckiego (dziura i tyle).


Pomnikoza
Jako świeżo upieczony przewodnik miejski z łatwością zauważam pomniki w miejskiej przestrzeni. Jak wspominałam wcześniej, już w samym parku widać niezwykłą różnorodność tematyczną pomników. W Kiszyniowie jest ich zatrzęsienie, sporo zostało jeszcze z czasów Związku Radzieckiego. Obok pomnika Małego Księcia postawiony jest pomnik Lenina, obok Vasile Alecsandri (twórcy nowoczesnej literatury rumuńskiej) – Aleksander Puszkin, obok pomnika ofiar żydowskiego getta – komunistyczny pomnik komsomołu. Są też pomniki zaskakujące, np. 1 ban (najmniejsza jednostka waluty mołdawskiej), a można też znaleźć wątki polskie – pomnik Jana Pawła II i Adama Mickiewicza.


Informacje praktyczne
JAK DOJECHAĆ DO CENTRUM Z LOTNISKA?
Jechaliśmy trolejbusem 30 około 40 minut. Przystanek trolejbusowy na lotnisku znajduje się zaraz przy wyjściu, ale rozkład jazdy należy potraktować orientacyjnie. Drogę zastawiają taksówki, więc trolejbus był opóźniony minimum 20 minut. Bilety kupuje się w środku u bileterki (warto mieć drobne, nie można płacić kartą). Koszt przejazdu – 6 lejów (ok. 1,4 zł). Wysiedliśmy w centrum, niedaleko Soboru Centralnego.
UWAGA! Trzeba mieć wyłączony roaming, bo Mołdawia jest poza Unią.
CENY
Wyciągnęłam gotówkę na lotnisku. Nie znalazłam bankomatu bez prowizji, więc starałam się już potem nie wyciągać gotówki, tylko płaciłam kartą Revolut gdzie się dało. W Kiszyniowie raczej nie ma z tym problemu. Ceny są niższe niż w Warszawie. Kawa od 6 do 14zł, kieliszek wina około 12zł, obiad około 30 zł. Nie oszczędzaliśmy, jedliśmy w bardziej turystycznych miejscach, pewnie dałoby się zjeść taniej. Sklepik z mniej chińskimi pamiątkami znalezliśmy na ulicy Mitropolit Varlaam, idąc od soboru po prawej stronie (tam akurat nie można płacić kartą).
GDZIE ZJEŚĆ?
Miałam kilka poleconych restauracji zaznaczonych na mapie, ale wygrała jedna sieciówka, w której byliśmy kilka razy, w różnych lokalizacjach. Próbowaliśmy zarówno śniadania, jak i obiady. Miejscówka nazywa się Le Placinte. Przyjemny wystrój, niskie ceny, dobre jedzonko, wróciłabym tu kolejnym razem. Odwiedziliśmy Carpe Diem Wine Bar, miłe miejsce na degustację mołdawskiego wina. W każdym parku można natknąć się na piękne kawiarenki Bonjour, uwielbiam je! Działają do późnego wieczora, sprzedają tylko kawę i kruasany. Przyjemna muzyka, zielona trawka, świetne miejsce! Zapomnieliśmy spróbować kiszonego arbuza, a to kiszonki podobno wiodą prym w spisie jedzenia do spróbowania – obok mamałygi i placinty (i to i to polecam).


Kiszyniów | Mapka
Tu znajdziecie mapkę z zaznaczonymi miejscami do zobaczenia w Kiszyniowie 🙂



