Korzystając ze słonecznej, październikowej pogody (25 stopni), wyruszyłam zwiedzać Belgrad. Mój akademik jest niedaleko ścisłego centrum czyli placu Republiki – około 2 kilometry. Zaczęłam więc spacer od bulwaru Kralja Aleksandra – od pomnika Cyryla i Metodego.
Skręciłam w ulicę Kraljice Marije i szłam cały czas prosto aż do Ogrodu Botanicznego. Okazuje się, że wstęp dla studentów Uniwersytetu w Belgradzie jest darmowy, dla pozostałych bilet kosztuje 250 dinarów (10zł). Obok pawilonu z kaktusami trwały Dni grzybów, smakosze mogli zakupić serbskie specjały. Ja jednak wolałam “ponicnierobić” na oświetlonej słońcem ławce. Zdziwiło mnie, że kawa na tyłach pawilonu kosztowała 60-80 dinarów – to około 3zł…
Wyszłam z parku i po 10 minutach dotarłam do Skadarliji – bardzo popularna ulica w Belgradzie, przyciągająca pewnie tłumy turystów podczas sezonu. Niegdyś była to cygańska dzielnica, dziś jest to artystyczny rejon stolicy. Wiele znanych osobistości odwiedzało to miejsce (George Bush, Alfred Hitchcock, Jimi Hendrix).
Kontynuowałam spacer w stronę Dunaju. Nie obyło się bez polskiego akcentu – natknęłam się bowiem na ulicę Tadeusza Kościuszki.
Mijając zoo dotarłam na Kalemegdan – fortyfikacje z czasów rzymskich, chociaż współczesne zabudowania są z XVII wieku. Wychodząc na górę widać panoramę Nowego Belgradu – jednej z dzielnic Belgradu, oraz widok na ujście Sawy do Dunaju.