Szlak śladami Chopina w Valldemossie, najpiękniejsze uliczki w Fornalutx, drewniany pociąg w Soller i charakterystyczne schody w Pollensie. Chociaż każde miasto na północy Majorki wyróżnia się czymś innym, mają wspólny mianownik. To wyłożone kamieniem wąskie uliczki, drzewa pomarańczowe, kwitnące rośliny w glinianych donicach, no i niekończące się schodki i wzniesienia, bo mówimy o tej części wyspy zdominowanej przez wysokie góry. Sierra de Tramontana to pasmo górskie, które upodobali sobie miłośnicy wspinaczki oraz kolarstwa. A pomiędzy wzniesieniami znajdują się małe wioski i miasteczka, które eksplorowałam ja.
Valldemossa
Dzień zaczęliśmy od kawy i majorkańskich przekąsek. Planowałam wejść do Forn i Pastisseria Ca’n Molinas, bo gdzieś znalazłam polecajkę, ale była taka długa kolejka, że usiedliśmy naprzeciwko w zupełnie pustej kawiarni Cafe Bar Berenars. Ze stolika na zewnątrz przy ulicy widzieliśmy kolejkę, która wcale się nie zmniejszała. Dostałam przepyszny zestaw: kawę cortado i ensaimadę – popularny tutaj zawijany wypiek.
Cel w tym mieście był jeden: Fryderyk Chopin! A raczej cela w klasztorze Kartuzów, w której polski kompozytor z George Sand spędził kilka tygodni podczas zimowych wakacji na Majorce w 1838 roku.
Informacje praktyczne: Parking znalazłyśmy na ulicy Avinguda Arxiduc Lluís Salvador. Parking jest płatny, ale w biletomacie nie trzeba wpisywać rejestracji auta.
Fornalutx
Zwiedzanie Fornalutx zaczęliśmy od… obiadu. Było to miejsce znalezione wcześniej na mapie i (całe szczęście) zarezerwowaliśmy stolik będąc jeszcze w Valldemossie. Myślę, że nie byłoby dla nas miejsca, gdyby nie ta zapobiegliwość. Restauracja Mirador ses Barques oddalona jest o 10 minut autem od centrum Fornalutx. Jak już widać w nazwie, jest to miejsce w punkcie widokowym. Faktycznie, żeby się tam dostać, kilka minut musieliśmy jechać krętą, wąską drogą. Na parkingu poczuliśmy zimne górskie powietrze. Atmosfera i widoki były wspaniałe. Obiad (wybrałam wegetariańską paellę) jedliśmy, patrząc z góry na Port de Soller i zatokę.
Samo centrum Fornalutx uchodzi za najbardziej zadbane miasteczko na Majorce, od wielu lat dostaje nagrody za wysoką jakość konserwacji. Najpierw spacerowaliśmy uroczymi uliczkami, które ozdobione są kwietnymi donicami. Wedle sugestii ze strony o Majorce weszliśmy na ulice: Carrer Metge Mayol, Carrer Església i Carrer Sant Sebastiá. Potem wypiliśmy kawę w jednym z najładniejszych zakątków na Majorce (moje top 3 na pewno) – Plaça d’España. Fornalutx uważam za wspaniałe miejsce do spacerowania po obiedzie i na popołudniową kawę.
Informacje praktyczne: w niedzielę parking był darmowy, my znaleźliśmy miejsce zaraz koło głównego placu O TUTAJ /październik 2024/
Soller
Tutaj plan był jeden – chciałam zobaczyć słynny drewniany pociąg, który kursuje z Port de Soller do Soller. Dużo czasu poświęciłam na zobaczenie go w pełnej krasie, a pewnie gdybym miałam więcej czasu, to łapałabym kadry jeszcze dłużej.
Po sesji zdjęciowej chcieliśmy coś jeszcze zobaczyć, ale niestety wszystko było już zamknięte. Zarówno muzeum Can Prunera jak i kościół de Sant Bartomeu de Sóller na placu Plaça de la Constitució. Przeszliśmy więc ulicą księżyca (Carrer de sa Lluna), szukając ciekawych ulic, a na koniec spaceru złapaliśmy po gałce lodów czekoladowych w Ca’n Pau Gelats Artesans.
Informacje praktyczne: Chcieliśmy zaparkować na Parquing Plaça Teixidors, ale nie było miejsc, więc zatrzymałyśmy się niedaleko przy drodze. Parking w niedzielę był bezpłatny.
Port de Soller
Ten sam pociąg z tymi samymi konduktorami spotkałam jakiś czas później w Port de Soller. To był nasz kolejny przystanek, bo chcieliśmy zobaczyć morze w tzw. złotej godzinie. Promenada i miasteczko w Port de Soller niczym się nie wyróżniało w porównaniu do Port de Pollensa lub Port de Alcudia – to po prostu nadmorskie turystyczne promenady nad morzem pełne barów i kawiarni dla spragnionych i niewymagających turystów.
Pollensa
Kolejnego dnia zaatakowaliśmy przylądek Formentor i o tym miejscu wyspy będzie osobny wpis 🙂 Jednakowoż po całej wycieczce mieliśmy jeszcze kilka godzin przed oddaniem auta. Szybko przeszukaliśmy mapę i dostrzegliśmy jeszcze jedno miasteczko, którego jeszcze nie widzieliśmy. Było oddalone od hotelu niecałe 20 minut drogi, więc ruszyliśmy na szybki rekonans.
Nigdy wcześniej o tym miejscu nie czytałam, więc zdumiało mnie, gdy nagle zauważyłam 365 (sprawdziłam później – nie liczyłam, chociaż miałam taką myśl :D) schodów otoczonych cyprysami, prowadzących do kościoła Calvary.
Symbolem miasta jest kogut i przez moment bawiłam się w łapanie jego wizerunku w przestrzeni miejskiej. Pojawił się nie tylko jako rzeźba na ulicy czy na rondzie, ale nawet… na posadzce w kościele Santa Maria de Pollença, w którym odpoczywałyśmy po wspinaczce na górę. Szczególną uwagę zwróciłam też na witryny sklepowe. Tu tworzą artyści, rzemieślnicy, więc te witryny są bardzo kreatywne, kolorowe i estetyczne.
Okazało się, że miasteczko ma w sobie niemal tyle uroku, co Fornalutx, co ustawia go na drugim miejscu w mojej topce majorkańskich miast. Zatem 1. miejsce otrzymał Fornalutx, zaś 3. – Palma. Pollensa nie była miastem podporządkowanym turyście jak Valldemossa czy Soller, dzieci bawiły się na rynku, a starsi mieszkańcy biesiadowali w okolicznych barach.
Obok Pollensy jest Port de Pollensa, do którego przyjechała Agatha Christie na początku 19-wieku. Z pewnością otoczenie inspirowało ją do pracy, bo jednym z jej opowiadań jest “Problem w Pollensa Bay”.
Miłośnicy miast nie mogą pominąć Palmy – stolicy Majorki. Tak się szczęśliwie składa, że to miasto było bohaterem poprzedniego wpisu. Zapraszam do lektury 🙂
Jedna odpowiedź do „Majorka | Miasteczka na północy wyspy”
[…] jedziecie na Majorkę, może zainteresować Was wpis o Palmie i o miasteczkach na północy wyspy (Soller, Valldemossa, Fornalutx). Zapraszam […]