Wiadomo, że ubiegły rok był rokiem odwołanych lotów i planów odłożonych na później. Niemniej jednak udało mi się zrealizować część wycieczek za granicę Polszy, a oprócz tego wiele czasu poświęciłam na odkrywanie Warszawy i jej okolic. 2020 rok mogę też śmiało nazwać rokiem filmu. Skupiłam się, naturalnie, na kinie krajów bałkańskich (o czym pisałam tutaj) oraz na kinie rosyjskim (post o Festiwalu Filmów Rosyjskich jest tutaj).
W zeszłym roku zaczęłam podsumowanie od liczb (2019 był rokiem świetnych wyjazdów na Bałkany), tegoroczne raczej nie cieszą. Za to kierunki moich lotów – jak najbardziej! Udało mi się przed pandemią zobaczyć stolicę Rumunii, którą uwielbiam, a w czasie pandemii zwiedziłam stolicę Włoch, do której na pewno jeszcze wrócę.
Styczeń
Na początku roku kupiłam aparat fotograficzny, który stał się nieodłącznym elementem mojego plecaka podczas wyjazdów. Wtedy zaczęłam chodzić po Warszawie w poszukiwaniu ładnych miejsc – nie przypuszczałam, że to będzie moje główne zajęcie w wolnym czasie przez cały rok.
Luty
Pojechałam na kilkudniowe spacerowanie po Bukareszcie. Były to cztery dni podziwiania niezwykle różnorodnego architektonicznie miasta, co zamiast powodować rozpacz, absolutnie mnie fascynuje. Muzeum Rumuńskiego Chłopa obok niezwykle bogato urządzonej willi dyktatora Ceaucescu, na ulicach budynki w absolutnym stylowym rozgardiaszu, obok modernistycznego hotelu – rząd XIX-wiecznych kamienic, pomnik Romulusa i Remusa na tle współczesnego placu Piata Unirii z ogromnymi telebimami. Gdy zmęczy nas zwiedzanie Parlamentu – drugiego pod względem wielkości budynku na świecie – można przystanąć w Muzeum Kiczu na pamiątkowe selfie z Drakulą. Dziennik z wyjazdu do przeczytania tutaj.
Marzec/kwiecień
Czas wolny poświęcałam na różne fanaberie fotograficzne. Lustro w lesie, farbki na ryjec, kilka mnie w jednym kadrze – bawiłam się różnymi pomysłami. Dodatkowo łapałam w kadrze 3-miesięcznego czworonoga, który tempem galopu dorównuje Strusiowi Pędziwiatrowi. Do pandemii byłam w Ruinach Basenu Skry w Warszawie (zdjęcie nr 8), a po rozpoczęciu całkowitej blokady odwiedziłam Czarny Staw w Puszczy Niepołomickiej (zdjęcie nr 5). W miarę systematycznie robiłam rowerowe przejażdżki na podkrakowskie Brzegi. Zaczęłam pandemiczny projekt Palcem po mapie – napisałam mapę wydarzeń kulturalnych, w których brałam udział. Byłam na spektaklu “Rzymskie wakacje” we Władywostoku, zahaczyłam o Broadway oraz Teatr Maryjski w Petersburgu. Dużą radość sprawiło mi odkrycie Radia Garden – aplikacji, w której można włączyć radio z każdego miejsca na świecie – podróż zaczęłam od bolońskiego radia z przebojami lat 60. Od tego momentu już było oczywiste, że muszę nauczyć się zrobić włoską potrawę, na co nigdy wcześniej nie miałam czasu. Padło na focaccię. Przeczytałam kilka ciekawych reportaży z Wydawnictwa Czarne np. “Kocie chrzciny” Małgorzaty Sidz (o Finlandii) czy “Mołdawia. Państwo niekonieczne” Kamila Całusa.
Maj/czerwiec
W maju kontynuowałam rowerowe przemierzanie okolic Niepołomic, jeździłam do m.in. Puszczy Niepołomickiej, Staniątek, Brzegów, Podłęża, dojechałam też na krakowskie Bagry. Siedzenie w domu doprowadziło do tego, że zdecydowałam się na… lot z Krakowa do Warszawy. Lotnisko w Balicach było zupełnie puste i budziło trwogę niczym filmy o apokalipsie. W Warszawie sporo spacerowałam po Woli i Mokotowie. Odwiedziłam m.in. Kopiec Moczydłowski na Woli. W maju postanowiłam, że obejrzę wszystkie produkcje krajów bałkańskich dostępne na polskim Netflixie i HBO. Wytrwałam w tym postanowieniu (pierwsza część tu, druga część tu). Sprawdziłam też, jakie filmy rosyjskie proponuje HBO – nie było tego zbyt dużo (tutaj).
Lipiec
Lato spędziłam w Warszawie. Odwiedziłam kilka nieco dalszych od centrum miejsc m.in.:
– Park rzeźb w Bródnie
– Plażę na Zawadach w Wilanowie
– Otwock
I kilka tych całkiem bliskich, na zdjęciu:
– Domek dla lalek na Hożej
– Stary autobus przy Warszawie Głównej 🙂
W Krakowie odwiedziłam MCK, w której trwała wystawa poświęcona plakatom chorwackiego artysty Borisa Bućana.
Sierpień
Udało się wyjechać na moment z Polski – w planie była Serbia, ale niepewna sytuacja dot. granic i lotów sprawiła, że bezpieczniej było wybrać się gdzieś do Unii. Rzym w sierpniu to pomysł, którego w normalnym życiu nigdy bym nie zrealizowała – upał, masa turystów, wyższe ceny… ale w pandemicznej sytuacji był to strzał w dziesiątkę – ulice były zupełnie puste, wejścia do zabytków prawie bez kolejek (oprócz Watykanu, ale nawet tam wystarczyło poczekać 20 min, żeby dostać się do środka bazyliki). Do tego tanie loty i hostele. Poza zwiedzaniem centrum miasta był też czas na plażowanie w Ostii nad Morzem Tyrreńskim. Rzym jest wspaniały i jestem pewna, że do niego jeszcze wrócę.
Ostatni weekend sierpnia spędziłam również nad morzem, ale Bałtyckim. Władysławowo to nie najpiękniejsze miejsce, ale chciałam przypomnieć sobie jak wygląda polski kurort z tymi wszystkimi śmierdzącymi budkami z hotdogiem i gofrem obok siebie, z jarmarkiem chińskich plastików dookoła. Sama plaża nad polskim morzem to bardzo przyjemna sprawa 🙂
Wrzesień/grudzień
Mój podróżniczy rok zakończył się ostatniego dnia sierpnia. Od września moim jedynym zajęciem było oglądanie rosyjskich filmów. Przeczytałam też kilka ciekawych reportaży dot. Rosji i Białorusi, Omanu i Watykanu. Od czasu do czasu podróżowałam kulinarnie, zamawiając sobie różne smakołyki świata (kuchnia koreańska to moje ostatnie odkrycie). Lockdown zmobilizował mnie do pracy nad językiem angielskim, więc końcówka roku była bardzo pracowita, choć mało widowiskowa.
Plany? Wrócić do trybu “znajdę lot za 100zł i polecę”. Kierunek? Serbia, Ukraina, itd. itp…. Tymczasem planuję odkrywać ładne zakamarki Warszawy i jej okolic, a dziennik tego projektu będę prowadzić na instagramie #zjawiskowawa