Kopenhaga jawiła mi się jako miasto designu, mody i architektury. Po powrocie dalej uważam stolicę Danii za miejsce pełne wnętrzarskich inspiracji, ciuchów praktycznych, ale nietuzinkowych i z przewagą naturalnych materiałów. Sklepy vintage urzekły mnie i gdyby nie ceny, musiałabym płacić za nadbagaż w drodze powrotnej. Tylko ta pogoda… marcowa słota zmęczyła nas niezmiernie, chociaż Duńczycy nie wydawali się przytłoczeni warunkami pogodowymi i śmigali dzielnie na rowerze mimo porywistego wiatru i zacinającego deszczu.
Christiania
Chętnie zwiedzam dzielnice, które czymś się wyróżniają na tle całego miasta. Kiedy usłyszałam o Christianii, wiedziałam, że będę chciała tam pójść, wszak w stworzonej przez artystów wileńskiej Republice Zarzecza bardzo mi się podobało. Christiania to osiedle niezależne od miasta, stworzone przez artystów i hipisów w latach 70. Jednocześnie to ta dzielnica, jak opowiadała właścicielka naszego mieszkania, uchodzi w mieście za najbardziej niebezpieczną. Co ciekawe, mieszkańcy mają swój kodeks praw, który zakazuje korzystanie z samochodów, broni, czy (!) złodziejstwa.
Niestety ta przestrzeń nie należy do mojej ulubionych miejscówek w duńskiej stolicy. Mimo, że kręciło się tam sporo turystów, nie czułam się tam bezpiecznie. Miałam wrażenie, że jesteśmy obserwowani przez stojących pod budynkami mężczyzn. W niektórych miejscach nie wolno było robić zdjęć i na wszelki wypadek schowałam aparat, żeby nie prowokować nieprzyjemnych sytuacji.
Superkilen Park
To miejsce zdobyło moje serduszko podczas marcowej wizyty w Kopenhadze i polecam odwiedzić park każdemu, kto wybiera się do Kopenhagi. Superkilen park jest nietypowy ze względu na szczegóły architektoniczne, które zajęły moją uwagę na długi czas.
Park został stworzony w biedniejszej dzielnicy, którą zamieszkują imigranci. Celem tego projektu było promowanie tolerancji i jedności w dzielnicy pełnej różnorodności. Na jego terenie znajdziemy przedmioty z wielu różnych krajów, przywiezione lub odtworzone. Spacer staje się poszukiwaniem elementów ze swoich ulubionych lub odległych krajów. O ile od razu rzucają się w oczy neony z Rosji czy Chin, fontanna z Maroka czy przystanek autobusowy z Jordanii, to wyzwaniem były detale: studzienki kanalizacyjne, lampy czy ławki. Najdłużej szukałam… polskiej studzienki kanalizacyjnej z Gdańska. Mimo mapy z legendą poszukiwania były wyczerpujące
Obecnie dzielnica ulega przemianie. Tereny wokół parku to jeden wielki plac budowy, z każdej strony coś jest remontowane, więc pewnie w niedługim czasie okolica stanie się bardziej nowoczesna.
Biblioteka Królewska | Det Kongelige Bibliotek
Odkąd pracuję w bibliotece zaczęłam większą uwagę zwracać na biblioteki narodowe w innych krajach. Duńska biblioteka zapada w pamięć za sprawą budynku, w której instytucja się znajduje. To tak zwany “czarny diament”, czyli ciemna bryła o kształcie prostokątu. Budynek zachęca do wejścia już z zewnątrz, a w środku jest jeszcze ciekawiej.
Podczas wietrznej marcowej wycieczki to miejsce było koniecznym punktem postoju, bo kojące wnętrze dało nam chwilę, by ogrzać się bez wydawania miliona monet. Oprowadzanie po bibliotece jest płatne, ale za darmo można zobaczyć wystawę przechowywanych rękopisów m.in. znanych duńskich pisarzy, XIX-wiecznego kompozytora Carla Nielsena, ale także swoją półkę w gablocie dostały… gazetki wielkich supermarketów. Jedyni znani Duńczycy jakich kojarzyłam przed wyjazdem to właśnie pisarze (Karen Blixen i Christian Hans Andersen), więc biblioteka okazała się najlepszym miejscem, by przypomnieć sobie ich biografie. W korytarzu przy wejściu zaprasza zapachem do zjedzenia cynamonek kawiarnia, a obok działa księgarnia.
Muzeum Designu | Designmuseum Denmark
Kopenhaga nie rozpieszczała nas temperaturami, więc szukałyśmy rozrywek wewnątrz budynków, by na chwilę o zimie zapomnieć. Okazuje się, że Kopenhaga ma do zaoferowania wiele dobrego i są w muzea mocni. A w temacie architektury i designu znają się jak mało kto. Uwielbiam patrzeć na inspirujące przestrzenie i stylowe przedmioty. Filiżanki aż się prosiły, by z nich wypić kawę, a krzesła, by na nich usiąść. Zresztą pięknie urządzona kawiarnia sama zaprosiła nas do środka swym wystrojem. W minimalistycznej i eleganckiej przestrzeni zjadłyśmy… oczywiście cynamonki 🙂
W jednej z sal leżały sztućce, które szczególnie mnie zaintrygowały. To sztućce zaprojektowane przez Arne Jacobsena dla SAS Royal Hotel w 1957 roku. Podobno nikt z nich nie chciał korzystać, jednak sławę zdobyły nie z praktycznych względów. Stanley Kubrick tak się zachwycił ich wyglądem, że wykorzystał je w swoim futurystycznym filmie “2001: Odyseja kosmiczna”.
W marcu dostępna była wystawa czasowa o sklepie Irma, kultowym duńskim sklepie spożywczym. Początkowo była to Jrma, od słów Johanne Rasmussen’s Margarine Factory, gdyż najpierw sprzedawano w nim li tylko margarynę. Z czasem firma się rozrosła, a dzisiaj możemy oglądać przemiany, jakie zaszły na przestrzeni kilkudziesięciu lat w kontekście materiałów promocyjnych, loga czy grafik. Jedną ze ścian wystawy zdobiły reklamówki. Na ich podstawie widzimy jaką drogę przeszła Dania pod kątem ekologii i wykorzystania materiałów. Początkowo reklamówki były plastikowe, potem papierowe, lecz bez względu z czego były zrobione, wszystkie były pięknie zdobione przez duńskich artystów.
Informacje praktyczne: aktualne godziny otwarcia są na tej stronie. Cena biletu normalnego to 100 DKK, czyli ok. 60 zł. (stan na maj 2024)
Duńskie Centrum Architektury
To muzeum jest w mojej topce muzeów w Kopenhadze. Świetnie zorganizowana współczesna wystawa, która prowadzi nas przez historię duńskiej architektury od średniowiecza, po współczesne rozwiązania. Na początku wystawy można wziąć słuchawki (nie ma ścieżki dźwiękowej w j. polskim) i prosto, ale ciekawie koncentrują się na budownictwie i rozwiązaniach architektonicznych, wykorzystanych przy budowie osiedli i miast. Duńczycy przez wieki pracowali nad tym, by przestrzeń w której mieszkają była wygodna dla użytkowników, ale też zwyczajnie ładna. W XX-wieku zaczęli skupiać się na tym, by budynki były energooszczędne i ekologiczne, nie zapominając jednocześnie o aspekcie estetycznym.
W latach 50. w Kopenhadze zaczęto projektować miasto na planie dłoni. Chodziło o to, by każdy mieszkaniec miasta miał szybki i sprawny dojazd do centrum, ale jednocześnie by w zasięgu spaceru czy krótkiej przejażdżki odnaleźli wszystkie najpotrzebniejsze budynki użyteczności publicznej. Plan miał też zapobiec niekontrolowanemu rozwojowi miasta, dlatego od razu zaprojektowano parki pomiędzy osiedlami, by każdy miał oazę zieleni na wyciągnięcie ręki. Plan ten sprawdza się do dzisiaj.
Po tej dawce ładnych przestrzeni chciałam od razu projektować swoje własne mieszkanie i żałowałam, że muszę wracać do wynajętego mieszkania, zaprojektowanego w latach 00. po najtańszej i najbrzydszej linii oporu.
Muzeum Pracy
Kopenhaga ma w swojej ofercie jeszcze jedno muzeum warte uwagi. Muzeum przedstawia życie duńskiego społeczeństwa pod kątem pracy, zdobywania zawodu, zarabiania pieniędzy. Jest to ciekawa wystawa, bo angażuje odbiorców aktywnymi zadaniami. Można zrobić sobie sesję w dawnym warzywniaku, wypić kawę w dawnym “barze mlecznym”, czyli barze zakładowym czy “pomieszkać” w mieszkaniu stylizowanym na te z ubiegłego wieku. W muzeum przejdziemy się aleją sklepów, która przeniesie nas kilkadziesiąt lat wcześniej, na ulicę pełną małych biznesów, przez fotografów po sklep mięsny. Wędrujemy przez wystawę od początku ery przemysłowej, przez przeprowadzki ludzi ze wsi do miast, aż po dzień dzisiejszy. Właścicielka mieszkania w którym gościłyśmy często przychodzi tu bawić się ze swoją wnuczką i bardzo polecała to miejsce. Jak się okazało, my też się dobrze bawiłyśmy – trafiłyśmy z wyborem tego muzeum w dziesiątkę.
Nyboder
Czy jest coś bardziej instagramowego w Kopenhadze niż historyczna dzielnica marynarzy Nyboder? Nie sądzę. To kilka przecinających się ulic z pomarańczowymi domkami z XVII/XVIII wieku, w której mieszkali marynarze. Ten charakterystyczny pomarańcz ma swoją nazwę w języku duńskim (nyboder yellow). Obok dzielnicy działa miła kawiarenka, jeśli się trafi stolik na zewnątrz, można wypić kawę z widokiem na te domki.
Grób Andersena
W Skandynawii cmentarze pełnią rolę parków. Ludzie spotykają się w cieniu drzew, piknikują, spacerują i odpoczywają. Na głównym deptaku można jeździć rowerem, a na teren całego cmentarza bez problemu wejdziemy z psem. Cmentarz Assistens był na naszej trasie z Superkilen Park do centrum, zajrzałyśmy więc w boczną uliczkę, by zobaczyć grób Andersena. Niedaleko leży również duński filozof Søren Aabye Kierkegaard.
Pomnik Syrenki
Syrenka przyciągająca tłumy w Kopenhadze to rzeźba autorstwa Edvarda Eriksena, a ufundowana została przez syna założyciela browaru Carlsberg – Carla Jacobsena na początku XX-wieku. Czemu akurat Syrenka została symbolem miasta? Carl Jacobsen zachwycił się historią małej syrenki po spektaklu baletowym, który zobaczył w Teatrze Królewskim w Kopenhadze. Chociaż Syrenka kojarzy nam się z Disney’em, to autorem oryginalnej baśni jest… Hans Christian Andersen!
To nie jedyna syrenka obserwująca z ziemi miasto. Jedna z jej koleżanek stoi przed Królewską Biblioteką.
Kopenhaga | Informacje praktyczne
dojazd
Przyleciałam tutaj dlatego, że znalazłam loty za 50 zł w jedną stronę (I poł. 2024 roku). Leciałam liniami WizzAir z Warszawy. To są te loty, podczas których nie ma sensu właściwie odpalać serialu, tak krótko trwa podróż. Z lotniska w Kopenhadze można szybko dostać się do centrum metrem, albo autobusem. Ja z lotniska pojechałam Flixbusem w drugą stronę – bezpośrednio do Malmö.
komunikacja miejska
Kopenhaga nie jest tania, więc i bilety nie należą do najtańszych. Żeby oszczędzić, zainstalowałam aplikację DOT Billeter i kupiłam bilet całodobowy, który zaczął się opłacać przy piątym przejeździe. Obejmuje wszystkie rodzaje transportu, łącznie z metrem na lotnisko i pociągami na obrzeże miasta. Z uwagi na niesprzyjającą pogodę byłyśmy bardzo zadowolone z tej decyzji.
Bilet pojedynczy: ok. 3.30 euro
Bilet 24h: ok. 22 euro
piwo – test
Pierwszego dnia tak wiało i padało, że po krótkim spacerze postanowiłyśmy wrócić do pokoju, wynajętego w mieszkaniu starszej Pani na obrzeżu miasta 😀 Kopenhaga jest zbyt droga, by pozwolić sobie na całe popołudnie i wieczór w restauracjach i barach. Jednak nie byłybyśmy sobą, gdybyśmy nie spróbowały nawet w tak trudnych warunkach poznać lepiej duńską kulturę. Tego popołudnia padło na przegląd piw. Kupiłyśmy kilka z nich i zrobiłyśmy ‘profesjonalną’ ocenę każdego z nich. Króluje: xxxx A cała rozgrywka odbyła się pod czujnym okiem rudego kota.