Cały czas jestem pod wrażeniem Islandii, na której byłam kilka miesięcy temu. Pod wpływem zachwytu nad pięknem tej księżycowej wyspy zainteresowałam się filmami islandzkimi, a wszystko po to, by wrócić na moment na jej ląd. Pierwszy kontakt z islandzką kinematografią miałam już w Reykjaviku, gdzie weszłam do ogródka znanego reżysera Hrafna Gunnlaugsson‘a. Niestety jego filmów nie znalazłam w dostępnych nam legalnych źródłach. A które produkcje znajdziecie na HBO czy Canal+? Zobaczmy!
“Godland“
reżyser Hlynur Pálmason, 2022, film dostępny na HBO
Prezentowany w canneńskiej sekcji Un Certain Regard najnowszy film Hlynura Pálmasona (Zimowi bracia, Biały, biały dzień) to wirtuozerski popis reżyserskiej metody. Spektakularne, dramatyczne, a przy tym zmienne i kapryśne pejzaże Islandii na bieżąco referują nam stan ducha bohaterów: wizualizują surowość zasad, portretują zlodowacenia duszy, zapowiadają spiętrzenie konfliktów. Przez zimne strumienie, nagie skały i szmaragdowe mchy zmierza ku nowej parafii luterański ksiądz Lucas (Elliott Crosset Hove). Młodemu Duńczykowi towarzyszy lokalny przewodnik i bajarz Ragnar (Ingvar Sigurðsson). Od początku ich relacja pełna jest napięć, bowiem kapłan ma misję i pasję kolonizatora, którym starzec uparcie się przeciwstawia. Umiejscowiony u schyłku XIX wieku scenariusz odwołuje się do zależności łączących Islandię i Danię, ale skomplikowane relacje władzy i poddaństwa, jakie kreśli reżyser, wykraczają poza ramy historycznych rozliczeń i religijnych hierarchii. Godland jest filmem o samotności, wyobcowaniu i goryczy. Ale także o artyście, który zamraża i utrwala życie na szklanych negatywach – zupełnie jak lodowiec.
Maria Sadowska | Nowe Horyzonty
Oglądając ten film stracicie sporo kalorii, nie ruszając się z kanapy. Po dwóch godzinach obserwacji grupy ludzi idącej przez pustkowie zapewne złapiecie zadyszkę. Zwłaszcza, że ich droga nie przypominała weekendowej wycieczki w nowych polarach z Decathlonu. Trasa prowadziła przez niewydeptane górskie ścieżki, a nawet rwące rzeki i to nierzadko w deszczu. Mimo to, że przez większość czasu bohaterowie idą i fabularnie niewiele się dzieje, to film ten bynajmniej nie nudzi. Podczas kręcenia filmu inspirowano się XIX-wiecznymi fotografiami i właśnie zdjęcia są największym plusem tego filmu. Islandzkie krajobrazy stają się tutaj głównym, zresztą moim ulubionym, bohaterem. A opowieść o luterańskim księdzu z Danii, szerzącym swoją religię na wyspie to poboczny wątek.
Ocena 6/10.
“Lamb“
reżyser Valdimar Jóhannsson, 2021, film dostępny na Canal +
Maria i Ingvar opiekują się tajemniczym noworodkiem, który przyszedł na świat na ich farmie na Islandii.
Filmweb
Spodziewałam się po tym filmie czegoś lepszego. Jesteśmy na dzikim islandzkim pustkowiu, gdzie prowadzi swoje gospodarstwo młoda para. Do piętnastej minuty pory film bardzo mi się podobał. Fabuła wciąż się zawiązuje, a już mam ładne widoki i szutrowe drogi, które pamiętam ze swojej podróży. Widzimy jak Islandczycy opiekują się zwierzętami, gospodarstwem – jest ok. Niestety film traci na jakości, gdy rozpoczyna się science-fiction. Nowo urodzona owca zostaje zabrana do domu, a para zachowuje się, jakby to było ich prawdziwe, ludzkie dziecko. Poziom żenady zostaje przekroczony w finale, ale nie będę spoilerować.
CIEKAWOSTKI
- Kandydat Islandii do Oscara w kategorii najlepszy film międzynarodowy w roku 2022
- Film dostał Europejską Nagrodę Filmową za efekty specjalne i całą masę nagród w konkursie Islandzkiej Akademii Filmowej i Telewizyjnej Edda 2022
Oceniłam 4/10, chociaż te gwiazdki to chyba tylko za krajobraz.
“Matka siedzi z tyłu“
reżyser Hilmar Oddson, 2023, w kinach
Jón już dawno się poddał. Nie ma wcale ochoty opuszczać domu, ale obiecał to zmarłej matce, która zażyczyła sobie pochówku w konkretnym miejscu. W końcu i tak zawsze mówiła mu, co ma robić. Wsiada więc w samochód, zabiera ze sobą nieboszczkę oraz psa imieniem Breżniew i niespodziewanie wreszcie zaczyna żyć. W czarno-białym komediodramacie Hilmara Oddssona – powracającego do kina po trzynastoletniej przerwie – humor wciąż siłuje się na rękę z wszechogarniającym smutkiem. Po latach izolacji Jón podejrzliwie przygląda się innym ludziom: świętującej urodziny kobiecie, choremu mężczyźnie (znany z Nói albinói Tómas Lemarquis) czy wreszcie grupie ulicznych artystów przemierzających Islandię niczym u „zmarzniętego” Felliniego. Matka siedzi z tyłu to kapitalne połączenie czarnej komedii z autentycznym żalem za zmarnowanymi szansami. Na ekranie oczywiście nie mogło też zabraknąć tradycyjnych islandzkich swetrów.
Marta Bałaga | Festiwal Nowe Horyzonty
Filmy islandzkie rzadko są dystrybuowane w Polsce, dlatego kino islandzkie było mi zupełnie obce. Po powrocie z Islandii zaczęłam zwracać uwagę na produkty z Islandią, więc gdy tylko zobaczyłam zapowiedź czarnej komedii prosto z tej północnej wyspy, od razu wiedziałam, że na ten seans pójdę.
Kino drogi uwielbiam! Akcja tej czarnej komedii dzieje się w latach 60. lub 70. XX wieku. Bohater jedzie przez pół Islandii starym auticzkiem z północno-zachodniej Islandii na południe kraju, mając misję do wykonania. A po drodze, oczywiście, wydarza się mnóstwo przygód, jak to w drodze.
CIEKAWOSTKI
- Próbowałam prześledzić trasę podróży. Bohater wyjechał z północno-zachodniej części Islandii. Zatrzymał się w Hótelu Bjarkalundur, robił zdjęcia pod Geysirem i wodospadem Gullfoss, które widziałam podczas wycieczki na Islandii. Celem podróży było Eyrarbakki na południu wyspy, koło Selfoss.
- Podrzucam ciekawy artykuł o kinie islandzkim i samym filmie.
Ocena 7/10